Wyszukiwanie : .Szukaj w blogu.

2. Szukaj w blogu - zbiórczo

The 500 Greatest Songs of All Time wg. Rolling Stone - cz. 1

 




Po pierwszym opublikowaniu mojego topu wszech-czasów, wcześniej nazwanego SINGLE (w odróżnieniu od listy moich topowych ALBUMÓW) otrzymywałem  wiele maili krytykujących  moje wybory. Że ABBA, że Splinter, że nawet Bay City Rollers. pamiętam scenę z serialu "Firends", jak Monica ze wstydem przyznaje, że słcuhała i lubiła BCR. :) Jak w zestawieniu największych piosenek wszech-czasów mogły się znaleźć piosenki TAKICH wykonawców. No więc spójrzcie na zestawieniu 500 największych piosenek wszech-czasów amerykańskiego magazynu Rolling Stone. przeglądając go, kolokwialnie napiszę, że opadała mi czasami szczęka. No bo jak pioseneczki Backstreet Boys czy Britney Spears lub takie w stylu "co to do diabła za piosenka!" mogą być przed wielkim hitami The Beatles, Dylana, Led Zeppelin. No, gusta. Z nimi się nie dyskutuje. Więc małe wprowadzenie odnośnie tego zestawienia. Po nim oczywiście nie podam całej 500-tki, ale odnotuję obecność niektórych ciekawych pozycji oraz pierwszą 50-tkę. "Ciekawych" pozycji z różnych względów, dla mnie, zapewne nie tych, którzy na nie głosowali. Przy wymienionych piosenkach oryginalny komentarz zamieszczony przez magazyn. 
Tak więc w lutym 2024 magazyn RS zdecydował się opublikować najnowszą aktualizację swojej listy. Cytuję: W ciągu dwóch i pół roku, odkąd magazyn przedstawił we wrześniu 2021 r. zupełnie nową, całkowicie odnowioną wersję  listy 500 najlepszych piosenek, artyści tacy jak Beyonce, Lana Del Rey i Taylor Swift wydali klasyczne utwory. Dlatego zaktualizowaliśmy listę. Zadbaliśmy o to, aby aktualizacja była lekka; lista na rok 2021 obejmowała kilkadziesiąt lat muzyki popularnej i powstała w wyniku głosowania, w którym wzięło udział ponad 300 artystów, pisarzy, producentów i osobistości z branży; aktualizacja ta obejmuje trzy lata, od 2021 r. do początku 2024 r. W 2004 roku magazyn Rolling Stone opublikował listę 500 najlepszych piosenek wszech-czasów. To jedna z najchętniej czytanych publikacji w naszej historii, wyświetlona na tej stronie setki milionów razy. Ale od 2004 roku wiele się zmieniło; wtedy iPod był stosunkowo nowy, a Billie Eilish miała trzy lata. Postanowiliśmy więc całkowicie odnowić listę. Aby stworzyć nową wersję RS 500, ogłosiliśmy ankietę, w której wzięło udział ponad 250 artystów, muzyków i producentów — od Angelique Kidjo po Zedda, Sama Smitha i Megan Thee Stallion, M. Warda, The Edge'a z U2 i Billa Warda — a także postacie z branży muzycznej oraz czołowi krytycy i dziennikarze. Każdy z nich przesłał rankingową listę 50 swoich najlepszych piosenek, a my zestawiliśmy wyniki. Prawie 4000 piosenek otrzymało głosy. Tam, gdzie w wersji z 2004 roku na liście dominował wczesny rock i soul, nowe wydanie zawiera więcej hip-hopu, nowoczesnego country, indie rocka, latynoskiego popu, reggae i R&B. Ponad połowy zawartych tu utworów nie było na starej liście, w tym jednej trzeciej ze 100 najlepszych. Rezultatem jest bardziej ekspansywna, inkluzywna wizja popu, muzyki, która z każdym uderzeniem pisze na nowo swoją historię.
  Tyle magazyn Rolling Stone. Tak więc w tym i kilku następnych postach opublikuję mój własny skrót tej list, którą całą możecie przecież znaleźć na oficjalnej stronie RS. Nie będę komentował żadnej pozycji. Większość z nich to oczywiście interesujące piosenki z zawsze ciekawym do nich opisem. Niektóre umieszczę tylko po to, byście zobaczyli jakie piosenki znalazły się na tej liście dla mnie nieoczekiwanie, bez względu na to co możemy sądzić o dokonaniach muzycznych np. Harry'ego Stylesa (niczego mu nie ujmując) czy choćby wymienionych BB i Britney. Mnóstwo utworów z tej listy jest dla mnie całkowicie nieznanych, zwłaszcza te hip-hopowe, niemniej kilka z nich umieszczę w tekście. I ostatnia uwaga. Ta lista to oczywiście lista AMERYKAŃSKA, co oczywiście nie znaczy, że są tam tylko piosenki wykonawców z tego kraju. Nie, to piosenki, które kształtowały amerykańskie gusta muzyczne, nawet jeśli wśród tych wszystkich biorących udział w jej tworzeniu są nie-Amerykanie. Myślę, że najbliższe posty będą dla fanów muzyki bardzo interesujące. No i wpisują się doskonale w figurę tematyczną mego bloga. TOP, Lista, Ranking - słowa kluczowe w moim blogu przy jego zakładaniu. Trochę się rozjechały później, ale wciąż obowiązują.

500.
Harry Styles - "As It Was"
Główny singiel z trzeciego albumu Harry'ego Stylesa równoważy wzburzony monolog wewnętrzny, w którym ciągle zmieniająca wizerunek gwiazda popu wygrzebuje szczegóły związku przeżywającego kryzys, za pomocą cukrowanych syntezatorów, które dają przykrywkę dla jego udręki. Od zabawnego początku — chrześniaczki Stylesa, Ruby, chichoczącej: „No dalej, Harry, chcemy ci powiedzieć dobranoc!” — do śpiewanego mostku, podczas którego myśli Stylesa krążą po jego głowie z prędkością „szybkiego Internetu”, "As It Was" przedstawia niezwykle żywy obraz. Na pierwszy rzut oka wszystko może wydawać się w porządku, ale z każdym kolejnym spojrzeniem wszystko staje się coraz bardziej niepokojące (Jakie pigułki bierzesz?).
 
497. Harry Nilsson - "Without You"

Nagraliśmy to to, ponieważ moja kariera dobiegała końca i chcieliśmy czegoś, co mogłoby stać się hitem – bez ogródek powiedział Harry Nilsson w wywiadzie, gdy zapytano go, dlaczego nagrał cover bardzo przygnębiającej zespołu Badfinger: Słyszałem to kiedyś, ale przeszukiwałem też każdy album Beatlesów przez dwa dni i pół tygodnia, próbując dowiedzieć się, który to był ich utwór. Producent Richard Perry zgodził się na to,  napiął smyczki, aby zaprezentować desperacki atak wokalu Nilssona. Obydwoje mieli rację – piosenka znalazła się na pierwszym miejscu listy przebojów i zdobyła nominację do nagrody Grammy w kategorii Płyta Roku.

496. Carly Simon - "You're So Vain" 

 Święta matka wszystkich utworów typu diss (obraźliwych), "You’re So Vain" kryje w sobie jedną z najtrwalszych muzycznych tajemnic wszech-czasów. Kto jest tak próżny, że prawdopodobnie myśli, że ta piosenka jest o nim? Simon ujawniła wcześniej, że aktor Warren Beatty zainspirował drugą zwrotkę piosenki („Och, miałeś mnie kilka lat temu / Kiedy byłam jeszcze naiwny”), ale krążą spekulacje na temat drugiego mężczyzny (lub mężczyzn) stojącego za tym gniewem. Tak czy inaczej, utwór - z orkiestracją wszechobecnego aranżera z lat 70. Paula Buckmastera i wokalem Micka Jaggera w tle - to czysty softrockowy ogień.

495. Cindi Lauper - "Time After Time"

Cyndi Lauper denerwowała "Time After Time" - bolesną balladą, którą napisała w studiu z klawiszowcem Robem Hymanem na zakończenie swojego przebojowego solowego debiutu "She’s So Unusual". Prosiłam ich, aby nie wydawali „Time After Time” jako pierwszego singla – powiedziała Lauper. Ludzie nigdy by mnie nie zaakceptowali. Jeśli najpierw zrobisz balladę, a potem rock, to nie zadziała. Jej instynkt ją zwiódł: po wesołej piosence "Girls Just Want to Have Fun" "Time" stał się jej pierwszym numerem jeden.


 
494. The Pixies - "Where Is My Mind"

Żadna piosenka nie oddaje dziwacznych popowych instynktów, które sprawiły, że Pixies wyróżniali się w morzu ponurych zespołów z epoki Reagana lepiej niż "Where Is My Mind?" Gitara prowadząca Joey'a Santiago jest bardziej chwytliwa niż większość utworów z Top 40, a zanim "Fight Club" uczynił tę piosenkę kultową dziesięć lat po jej wydaniu, stała się ona już częścią DNA niezliczonych hitów radia alternatywnego z ostatnich lat, od Nirvany po Korn. Kiedy w 1988 roku ankieter zapytał go o jego wyjątkową umiejętność tworzenia świetnych piosenek, odpowiedź Black Francisa była zazwyczaj tajemnicza: Fajnie jest mieć przestrzeń. Ile może znieść jeden mózg?

484. Weezer - "Buddy Holly"

Nigdy wcześniej geek nie był tak szykowny, jak w przełomowym singlu Weezera z 1994 roku „Buddy Holly”. Napisana dla dziewczyny frontmana Riversa Cuomo, makowa oda do nerdowatego romansu została prawie pominięta w debiutanckim albumie zespołu, znanym również jako Blue Album, ze względu na powściągliwość Cuomo i obecnie byłego członka Matta Sharpa. Mieliśmy poczucie, że można to potraktować jako nowość i ludzie nie będą traktować albumu poważnie – Sharp powiedział Rolling Stone. Po tym, jak producent Ric Ocasek usłyszał, jak recepcjonistka w studiu nagraniowym nuci ten utwór, nalegał, aby go zatrzymali.

 

 Spustoszenie ducha w „Sunday Mornin’ Comin’ Down” Krisa Kristoffersona jest tak ciężkie, tak oczywiste, że prawie trudno go słuchać. Ale właśnie ta rozpacz skłoniła Johnny'ego Casha do zaśpiewania tej piosenki w swoim telewizyjnym programie rozrywkowym w 1970 roku. W tym samym roku Kristofferson nagrał własną, oszałamiającą wersję studyjną na swój debiutancki album Kristofferson. Interpretacja Casha, bardziej przetasowana i przystępna, to ta, do której zwraca się większość słuchaczy, ale jeśli możesz, posłuchaj ich razem i zachwyć się, jak teksty Kristoffersona o kacu, samotności i desperacji wstrząsają twoją duszą.

Krótko po tym, jak Gabriel opuścił Genesis w 1975 roku, wspiął się na szczyt Little Solsbury Hill w Somerset w Anglii, aby zastanowić się nad swoją zmieniającą życie decyzją. Zainspirowało to jego debiutancką solową piosenkę, w której wyjaśnił fanom, dlaczego poczuł potrzebę samodzielnego występu. Muzycznie to także było odejście – pastoralna melodia z 12-strunową gitarą akustyczną, która wyraźnie różniła się od progresywnego rocka Genesis. Od tego czasu piosenka stała się wszechobecna w filmach i zwiastunach filmowych. Może za bardzo odpuściłem - przyznał w 2011.

Chodzi tylko o ludzi i tego, czego się od nich oczekuje - powiedział Kurt Cobain. Wersy w piosence są naprawdę sprzeczne. Stanowią dla siebie swego rodzaju zaprzeczenie. Utwór napędzany jest prostym riffem, który Butch Vig uzupełnił efektami podwodnej gitary.  Cobain najwyraźniej zaczerpnął go z piosenki brytyjskiego artmetalowego zespołu Killing Joke z 1984 roku, której Dave Grohl odwdzięczył się 12 lat później grą na perkusji na ich albumie z 2003 roku. Jednak po samobójstwie Cobaina najbardziej zapadający w pamięć tekst brzmiał: I przysięgam, że nie mam broni.
 

Podobnie jak ich wzór model z New Jersey, Bruce Springsteen, Bon Jovi koncentrują się na bohaterach i bohaterkach klasy robotniczej. "Living", napisany wspólnie z gitarzystą Richiem Samborą, napełnił codzienne zmagania Tommy’ego i Giny wspaniałością – poślizgi kostki na gitarze, dramatyczne pauzy, nieunikniona zmiana tonacji – i nadal rezonuje do dziś.To wspaniale, że tak dawno temu napisaliśmy piosenki, z którymi ludzie wciąż mogą się utożsamić – powiedział Bon Jovi w 2005 roku. Kiedy słyszę "Living on A Prayer", myślę sobie: 'Napisaliśmy to'. Ta piosenka naprawdę odcisnęła swoje piętno. Chyba to działa.


Niebawem dalsza część. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Song 4 2day "JUST WHAT I NEEDED" - THE CARS

 



Singiel: 29 maj 1978
Strona B: "I'm in Touch with Your World"
Album: "The Cars"
Kompozycja: Ric Ocasek
Producent: Roy Thomas Baker
Długość: 3:44
Pozycja na listach przebojów: # 24 USA, #17 UK





Obsada:
Ben Orr:
wokal główny, gitara basowa
Ric Ocasek:
chórki, gitara rytmiczna
Elliot Easton:
gitara prowadząca, chórki
Greh Hawkes:
instrumenty klawiszowe, chórki
David Robinson:
perkusja



Pierwszym utworem The Cars jaki usłyszałem był ich drugi singiel "My Best Friends Girl" i od tamtej pory zespół stał się jednym z moich ulubionych. Każdy zna ich wielki przebój "Drive" (mój #46 na moim Topie Wszech-czasów) i zapewne co najmniej kilka innych. 5 lat temu zmarł lider zespołu, główny wokalista i autor wszystkich przebojów zespołu, Ric Ocasek, w 2000 roku Ben Orr, basista zespołu, druga centralna postać zespołu. Oba byli bliskimi przyjaciółmi i Ocasek poświęcił zmarłemu koledze przepiękny utwór, "Silver". Dzisiaj chciałbym przypomnieć pierwszy przebój zespołu, taki z tych, o których się mówi "od tego się wszystko zaczęło". Album "The Cars" (uznawany dzisiaj za jeden z najlepszych w historii debiutanckich albumów) został wydany w czerwcu 1978 roku i wszyscy już na niego czekali, gdyż klasycznie w tym przypadku wypromował go ich pierwszy singiel, "Just What I Needed". W dość ciekawy sposób. W utworze pojawia się ostry, "wampirzy"  tekst:  “I needed someone to bleed” (potrzebowałem kogoś by krwawił). Krytycy zinterpretowali tą frazę piosenki widzimy jako potrzebę i tęsknotę bohatera za głębszym połączeniem emocjonalnym i intensywnością. 


Ocasek inspirowany utworem "Sister Ray" TheVelvet Underground skomponował omawianą dzisiaj piosenkę w 1977 roku w piwnicy swojego domu w Newton w Massachusetts, a zespół nagrał z marszu bardzo surowe, ostre demo (clip wyżej), które przypadkiem bądź nie trafiło do rozgłośni WCOZ i WBCN Bostonu i stało się falach radiowych sporym hitem zdobywającej popularność new-wave. Do radiostacji  dotarła także piosenka "My Best Friends Girl", jako przyszły planowany singiel grupy. Co ciekawe, otwierający piosenkę Samochodzików riff gitarowy został zapożyczony z przeboiku grupy Ohio Express - "Yummy Yummy Yummy". Dwie inspiracje, jedna ponura, poważna, druga całkowicie inna. Prócz tych riffów utwór wzbogacił klawiszowiec Greg Hawkes, uznawany przez krytyków za jednego z najlepszych rockowych klawiszowców.


Klawiszowiec zespołu, Greg Hawkes wspomina: Pamiętam, jak usłyszałem „Just What I Needed” i pomyślałem... Wow, to całkiem fajne. Ma w sobie coś wyjątkowego, jest coś w rodzaju ładnej, zwięzłej i... dość krótkiej piosenki popowej... więc wciąż pamiętam, jak usłyszałem to po raz pierwszy. To zadecydowało, żeby utwór wzbogacić klawiszami, złagodzić, ale nie odbierać nagraniu pazura i wydać jako pierwszego singla, przed "My Best Friends Gir". Warto tutaj zaznaczyć, że przypuszczalnie za nadaniem utworowi (także całemu albumowi) popowego brzmienia stał producent albumu, Roy Thomas Baker, producent np. wielkiego "Bohemian Rhapsody" Queen.

 Ric do końca nie był pewny czy śpiewać w nim główny wokal, więc "oddał" go swemu przyjacielowi, Benowi (muzyk miał polskie korzenie, prawdziwe nazwisko brzmiało Orzechowski) i ten doskonale sprostał zadaniu. Singiel dostał się na listy przebojów na całym świecie, do dzisiaj to jeden z najpopularniejszych przebojów zespołu.
Reszta jest historią, The Cars rozpoczęli piękną karierę, która zaowocowała wprowadzeniem ich w 208 roku do Rock and Rollowej Galerii Sław (Rock and Roll Hall of Fame w Cleveland w stanie Ohio). Tuż po śmierci Ocaska Elliot Easton powiedział: "Jeśli naszym celem było odniesienie sukcesu w dziedzinie muzyki pop z domieszką ironii, to misja ta została wykonana, prawda?". Absolutnie.
Gitarzysta zespołu Elliot Easton nazwał piosenkę jako podstawową w repertuarze zespołu: Moja ulubiona zespołu? Pewnie wybrałbym "Just What I Needed". To taka nasza piosenka. Oczekujesz, że The Beatles wykonają "I Want To Hold Your Hand", od The Cars oczekiwano zawsze, że zagrają "Just What I Needed".  
 

Tak więc zespół nie mógł nie zagrać swego hitu w czasie ceremonii wprowadzenia do R'n'Roll HoF. Niestety bez Bena. https://www.rockhall.com/inductees/cars
 

W czasie kiedy tworzył piosenkę z pierwszego singla Ocasek miał 34 lata. Gdy porówna się wiek innych gwiazd muzyki i ich udane debiuty to można wysnuć wniosek, że Ocasek zaczął naprawdę późno. Kto by powiedział, że on wtedy dopiero się rozkręcał. To autot tak wspaniałych hitów jak "Drive", "Magic", "Heartbeat City", "Since Your'e Gone", "Why Can't I Have You", "You Might Think", "Tonight She Comes" i wiele wiele innych. Napisany w całości (z wyjątkiem jednego utworu, "It's Not The Night" - współtwórca to Greg Hawkes) album "Heartbeat City (mój #138 albumów wszech-czasów) to zbiór kilkunastu piosenek, z których każdy mógłby być singlem. 
Posłuchajcie i polubcie "Just What I Needed", wielkiego hitu The Cars, brzmiącego dzisiaj wspaniale, odnajdującego się w wielkiej muzyce popowo-rockowej na ważnym miejscu. U Autora bloga na pewno.

The Cars 1978, od lewej: Greg Hawkes, Elliot Easton, David Robinson, Ric Ocasek i Ben Orr.

 

 
I don't mind you comin' hereAnd wastin' all my time'Cause when you're standin' oh so nearI kinda lose my mind
It's not the perfume that you wearIt's not the ribbons in your hairAnd I don't mind you comin' hereAnd wastin' all my time
I don't mind you hangin' outAnd talkin' in your sleepIt doesn't matter where you've beenAs long as it was deep, yeah
You always knew to wear it well andYou look so fancy I can tellAnd I don't mind you hangin' outAnd talkin' in your sleep
I guess you're just what I needed (just what I needed)I needed someone to feedI guess you're just what I needed (just what I needed)I needed someone to bleed
I don't mind you comin' hereAnd wastin' all my time, time'Cause when you're standin' oh so nearI kinda lose my mind, yeah
It's not the perfume that you wearIt's not the ribbons in your hairAnd I don't mind you comin' hereAnd wastin' all my time
I guess you're just what I needed (just what I needed)I needed someone to feedI guess you're just what I needed (just what I needed)I needed someone to bleed
I guess you're just what I needed (just what I needed)I needed someone to feedI guess you're just what I needed (just what I needed)I needed someone to bleed (yeah, yeah)
So bleed me
You're just what I neededYou're just what I neededYou're just what I neededYeah, yeah-yeah

 



60 lat temu - Beatlemania w USA - 4 kwietnia 1964

 

 



Wróćmy jeszcze raz do szczytu Beatlemanii w USA. Cofnijmy się dokładnie 60 lat wstecz. Zanim zespół udał się do Ameryki Beatlesi zwrócili się do Briana Epsteina, swego menadżera, że nie chcą lecieć do Ameryki zanim nie będą mieli tam numeru 1. Beatlesi nie chcieli się rozczarować podróżą za ocean, jak wielu innych brytyjskich wykonawców, którzy wracali stamtąd na tarczy.
PAUL: Graliśmy w Paryżu podczas występu w Olympia Theatre, słynnym starym teatrze, w którym grała Edith Piaf, i otrzymaliśmy telegram – jak to się wtedy robiło – z informacją: „Gratulacje, nr 1 na amerykańskich listach przebojów”. Powskakiwaliśmy sobie na plecy. Był późny wieczór po koncercie i po prostu imprezowaliśmy. To było nagranie [I Want To Hold Your Hand], które pozwoliło nam przybyć do Ameryki.
 
 

Potem był słynny występ w programie Eda Sullivana a potem... wydarzenie nazwane przez amerykańskich krytyków Beatleboard! Ponieważ za 2 dni, jak zaakcentowałem to na początku tekstu od tego wydarzenia mija równo 60 lat spróbujmy go jeszcze raz docenić. Wiemy, że "po podboju Ameryki" kolejnym krokiem na drodze wielkiej kariery zespołu miał być film. Pierwszy, "A Hard Day's Night". Wiemy, że był. Kiedy zespół go kręcił amerykański rynek nadrabiał zaległości.  
4 kwietnia 1964 Beatlesi złożyli sobie u stóp całą Amerykę. Dokładnie Stany Zjednoczone, choć oczywiście i Kanada nie oparła się inwazji czterech długowłosych, rozśpiewanych Anglików. Już na zawsze. Tego dnia Beatlesi opanowali pierwsze pięć miejsc listy przebojów amerykańskiego Billboardu, renomowanego magazynu muzycznego publikującego co tydzień (do dzisiaj) listę najlepiej sprzedających się singli, albumów. Dzisiaj w przeróżnych kategoriach muzycznych, w 1964 zestawień tych było mniej. Główną, najważniejszą listę małych płytek - czyli singli -  The Beatles zdominowali całkowicie. 
W pierwszej setce prócz TOP5  znalazło się jeszcze 7 piosenek, w następnym tygodniu dołączyły do nich jeszcze dwie, na pozycji 75 "There's A Place" i na 81. "Love Me Do". Jak Beatlemania to już na całego. W zestawieniu znalazły się jeszcze dwie piosenki nagrane w hołdzie zespołowi. Na miejscu 42 "We Love You Beatles" angielskiego zespołu The Carefrees, bardzo nawiązująca melodią, także tekstem do "She Loves You" oraz druga, parodiująca Beatlemanię na 85, "A Letter To The Beatles", tym razem Amerykanów z The Four Preps. Obie usłyszeć możecie niżej.
  Należy jeszcze wspomnieć o innej kompozycji  duetu Lennon - McCartney, która znalazła się w pierwszej setce listy przebojów Billboardu: "World Without Love" nagrana przez duet Petera i Gordowna (Billy J. Kramer zrezygnował z tej piosenki, uznawszy ją za zbyt łagodną, dlatego trafiła do brat  Jane Asher, dziewczyny Paula, Petera i jego kolegi).
 

 

 
 
 

 
 
 
42. The Carefrees - We Love You Beatles
85. The Four Preps - A Letter To The Beatles

Obie piosenki "tribute w clipach wyżej.

 


 

W tym samym miesiącu podobny sposób Beatlesi zdominowali listy przebojów w Kanadzie i Australii. Na antypodach, co wydaje się dzisiaj jak i wtedy nieprawdopodobne, niesamowity rekord ze Stanów został pobity, bo Beatlesi mieli aż 6 pierwszych miejsc na liście singli.
Warto dodać, że obecne na liście single Beatlesów wydały firmy: Vee-Jay ("Please, Please Me","From Me To You" "Do You Want To Know A Secret" oraz "Thank You Girl") Swan ("She Loves You"), Toolie ("Twist And Shout") oraz pozostałe Capitol. 
Napisałem "amerykański rynek nadrabiał zaległości" i łatwiej to zrozumieć. kiedy przypomnimy sobie, że amerykańscy słuchacze pochłaniali nagrania Beatlesów wydane w 1963 roku, o czym świadczą daty ich piosenek z 1-szej piątki:  1964, 1963, 1963, 1963, 1963. 
Chronologicznie wyglądało tak: wytwórnia Swan
korzystała z aktualnej kampanii Capitolui pod koniec stycznia "She Loves You" wypchnęło z 1-go miejsca "I Want To Hold Your Hand". W marcu wytwórnia Vee-Jay podbiła listę za pomocą "From Me To You". Do tego  czasu Capitol nie zdążył wydać wydać żadnej z tych piosenek. Nawet wytwórnia Tally, filia Vee-Jay, wypuściła "There's A Place" i PS I Love You", a w lutym MGM wypchnęło z powodzeniem na rynek stare nagranie zarejestrowane przez Tony'ego Sheridana w Hamburgu. Capitol został ukarany za błędy, tymczasem pozostałe wytwórni pracowały na dwie zmiany, aby zaspokoić gigantyczne zapotrzebowanie; amerykański rynek wchłonąłby więcej piosenek, gdyby tylko jakieś istniały. 
  Wydarzenie to nie zostało odnotowane w sposób odpowiedni dla jego rangi w Wielkiej Brytanii. Tam fani przeszukiwali pierwsze strony gazet w  znajdywaniu przecieków z planu filmowego. W następnym poście wywiad z połowy kwietnia 1964 z Paulem, w którym nie pada ani słowo na temat tego wyczynu Fab Four.

 

 
 
 
 
No i posłuchajcie - obejrzyjcie - pierwszą piątkę:
 
 
 
 

 
  
 
 


 

O podboju Ameryki przez zespół The Beatles, tzw. Brytyjskiej Inwazji, pierwszych występach w show Eda Sullivana czytajcie na blogu w zakładkach: 1964, Wydarzenia, MIX i pewnie jeszcze w wielu innych.


Historia The Beatles
History of  THE BEATLES




 

WINNETOU - niezapomniane melodie, zdjęcia... lata.

 

 

Dzisiaj taka wycieczka w przeszłość, bo wciąż pamiętam, że ten blog to tylko fajna zabawa, bardziej poważnie traktuję drugi blog o The Beatles. Za sprawą przypadkowego kiedyś odsłuchania pewnej filmowej melodii. W 2015 roku umieściłem post o śmierci Pierre'a Brice, francuskiego aktora odtwarzającego rolę Winnetou, bohatera mojego dzieciństwa. Jak wielu dzieci pewnie na całym świecie. Książki Karola May'a o słynnym wodzu Apaczów, jego białych przyjaciołach jak Old Shatterhand, Old Surehand i innych towarzyszyły mi bardzo długo, na równi z serią filmów.  Seria książek "Winnetou" i wiele innych May'a, ogromny zbiór zdjęć, pocztówek, lusterek ze zdjęciami wycinków - to było moje bogactwo. Pamiętam też swoją fascynację tytułowymi melodiami z tego filmu autorstwa niemieckiego kompozytora Martina Böttcher. Poniżej te melodie oraz garść fotek, które znalazłem w sieci, a które na pewno miałem w swoich zbiorach. Dzisiaj mam w swoich zbiorach wszystkie filmy z Winnetou, niestety odbiór ich jest już naturalnie inny, ale na zdjęcia wciąż patrzę z fascynacją i nostalgią z dawnymi, pięknymi czasy. Winnetou - ikona lat 60-tych. Amerykańskim aktorom Lexowi Barkerowi (Old Shatterhand) czy Stewartowi Grangerowi (Old Surehand) w ich ojczyznach gra w europejskich westernach nie przyniosła popularności takiej jak Clintowi Eastwoodowi w spaghetti-westernach Sergio Leone. 
 

 
  Nagłówek postu ilustruje polski plakat trzech części filmów z "Winnetou" - I, II, III, pamiętam, że zmieniały się tylko tła. Jakże chciałem ten plakat zdobyć, ale strasznie ciężko było go odlepić z miejskich słupów ogłoszeniowych. Pamiętam też, że któryś z filmów, może ten "Winnetou z Apanaczi" czy "W Dolinie Sępów",może z "Królem Nafty" reklamował na największym kinie w moim mieście, GDK, wielki, odręcznie malowany rysunek (format z 5 na 8 metrów) z Winnetou ze zdjęcia obok. Miałem przyjemność znać faceta, który malował takie - ten też - takie obrazy czy postery (już nie plakaty przecież), którego nie udało mi się nigdy ubłagać o podobny rysunek dla mnie. Na koniec oczywiście dodam, że popularność postaci to przede wszystkim zasługa aktora odtwarzającego wielkiego wodza. Niestety postać Winnetou przylgnęła na zawsze już do Brice'a. Tak często bywa. W jego wypadku poszło trochę dalej. W złą stronę. Producenci filmu zbudowali wesołe miasteczko dla turystów, z dekoracjami z filmów z Winnetou, w którym aktor, z braku ciekawszych lub jakichkolwiek propozycji ze śwtata filmu, często odgrywał na "żywo" żałosny teatrzyk...
   Pierre Brice zagrał jeszcze w jednym filmie, który bardzo lubiłem w dzieciństwie. "Waleczni przeciwko rzymskim legionom". Na końcu też ginie... Jak sobie przypomnę jak reagowałem na jego śmierć jako rzymskiego wodza i indiańskiego wodza... Na dole pożegnanie z Winnetou -Pierre. 

 

 

















Żegnaj Winnetou ...

 
 Pierre Brice